 |
ASG grupa Michalin i okolice Forum ziooomków z okolic co sobie lubią postrzelać
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Chochol
Ojciec Założyciel

Dołączył: 05 Cze 2006
Posty: 2022
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Michalin of course
|
Wysłany: Pią 12:05, 13 Cze 2008 Temat postu: AsgMichalin VS Shamo Warsaw Asg team |
|
|
CZĘŚĆ PIERWSZA: PRZYGOTOWANIA
Było sobie słoneczne popołudnie dnia 12 czerwca 08. Siedziałem przed tłumaczeniami na wydział zastanawiając się jak by tu jakoś się oderwać. Włączyłem zgubę nauki przed kompem, czyli gg.
Minuty mijały, tekst szedł powoli jak ślimak z dociążeniem. Nagle - ktoś się odezwał. 2 nieznane numery zapraszają na konferencję. Zgoda. Pierwsze pytanie dotyczące opisu mego - o mecz nasi-Austria (zachatamy tego sędziego!!! - patrząc z perspektywy dnia nastepnego). Zanim się zorientowałem, a raczej zostałem poinformowany, że to Zojka z Magdą odezwał się obok ktoś jeszcze.
Był to Franciszek, ziomek z wydziału mego. Jeden z pierwszych ASG'owców w Polsce. Napisał mi od razu: "dzisiaj (tzn tamtego dnia) o 19ej strzelanka". Ale co ważniejsze "do 200 fps, chłopaki chcą oldschoolowo".
Na początek nie bardzo mi się chciało, ale w sumie pasowało mi to do rozkładu dnia - i tak miałem jechać do Wwy. Odpisałem - wpadnę, może kogoś wezmę.
Z tego punktu zaznaczę, że nie chciało mi się za bardzo wszystkich informować, w końcu komu się będzie chciało jechać na godzinną strzelankę (mecz potem) do Warszawki.
No ale miałem Magdę i Zojkę na konferencji, więc nie bardzo licząc na zainteresowanie tematem powiedziałem im o strzelance. Ku memu zaskoczeniu dziewuchy powiedziały, że wpadną
CZĘŚĆ DRUGA: ROZPOZNANIE
Podbiłem z Krzysiem, który ze mną w końcu do tej Wwy pojechał raczej żeby nie jeździć autobusem a mecz, niż po to, żeby się strzelać, po Franka. Tuż za skrzyżowaniem Idzikowskiego z tą co z mostu Siekierkowskiego wypada zobaczyłem dziewuchy nasze. Zabraliśmy je i podjechaliśmy na sajt.
Jest to teren ogrodzony fosą. Były to ekskluzywne ogródki działkowe wojskowych (stąd jak mniemam ta fosa). Trochę tam jest wszystkiego - musimy tam pojechać całym składem. Dużo garaży betonowych, pełno drewnianych domków w dzikiej dżungli, pagórki, wąwozy, bajorka, schodki znikające w krzakach, spalone domki, rozebrane domki, a nawet zamieszkane domki Wszystko na dość dużym terenie. Re-we-la-cha jednym słowem.
Po zwiedzeniu sajtu (obejściu dookoła raczej - na pełne zwiedzenie ze szczegółami trzeba by mieć kilka dni chyba ) zebraliśmy się w intencji przerwy technicznej. No i wtedy dołączyło jeszcze kilku zawodników z ekipy Franka. Większość miała USP'ki takie jak u nas, jeden miał gaziaka 400 fps - chyba nie do końca wiedział, że limit mają tego dnia akurat.
Zostaliśmy podzieleni następująco:
1. Shamo team (4 osoby)
2. AsgMichalin (4 osoby) + jeden niezrzeszony z nikim, którego Shamo nie chciało.
Ogólnie nastrój był taki - oni są zawodowcy, my zostaliśmy przedstawieni jako "nowi". Starałem się nie sprostowywać niczyich błędnych przedsądów - a w szczególności tego gościa co z nami był i bardzo mądrze tłumaczył mi, żebym szedł tu, a tu nie, a tu mnie zdejmą i w ogóle chciał być dowódcą jako najstarszy stażem
CZĘŚĆ TRZECIA: WALKA
He, he, he, musicie chwilkę zaczekać. Teraz nie zdążę napisać - dopiszę wkrótce. Dziewczyny - nie piszcie jeszcze finału proszę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Zojka
Młodszy Chorąży

Dołączył: 10 Maj 2007
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 15:58, 13 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Siedziałyśmy sobie z Madzią we własnych domkach akurat rozmawiając o meczu gdy wtem na gg pojawił sie Chochoł. Tknięte jakimś dziwnym impulsem rozpoczełyśmy rozmowę
I w ten sposób spokojnie zapowiadający się dzionek zmienił się w wojnę Obie z Magdą po ostatniej strzelance na psycholu poczułyśmy, że spada nam morale, a jak wiadomo nic tak nie poprawia samopoczucia jak ok godzinna jazda autobusem;p Stwierdziłyśmy więc, że nie ma co kisić się w domu i wyruszyłyśmy....
Powiem tylko, że nie żałujemy tej wycieczki, a sajt jest naprawdę super
Ciąg dalszy nastąpi
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Chochol
Ojciec Założyciel

Dołączył: 05 Cze 2006
Posty: 2022
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Michalin of course
|
Wysłany: Pią 16:32, 13 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
CZĘŚĆ TRZECIA: WALKA
Ruszyliśmy w nasz narożnik. Sajt wyglądał tak; droga w kwadrat. Po środku i na około garaże. Trochę krzaczorków. Domniemane miejsce pierwszego kontaktu - na rogach wolnych od pozycji startowych
Podpytywałem na szybko tego przydzielonego nam zawodnika o zasady ichniejsze, o plan (tak, tak, podpuszczałem go troszkę ). Na mój pomysł z wchodzeniem na dach odpowiedział tonem znawcy, że to sprawdzone, i że się nie nadaje, bo od razu mnie wyjmą. Planu żadnego nie miał, więc poprosiłem Dziewczynki i Krzysia, żeby obstawili jeden narożnik, po czym usłyszeliśmy:
START!
<no i teraz z mojej perspektywy już> Wyciąłem sprintem (oj tak - nic nie robi tak dobrze na kondycję jak ambicja sklepania starszej stażem grupy) do połowy długości uliczki i wskoczyłem w jeden z garaży. Shotgun na cel - miejsce gdzie jak się spodziewałem powinni się zaraz wyłonić raszujący wrogowie. Drugim okiem zerkam, a nasz przydziałowiec skrada się wzdłuż drugiej ściany - tej, z której nie ma kompletnie kąta do strzału. Co ciekawsze zaczął do mnie szeptem pokrzykiwać (wydaje się to niemożliwe, ale jednak mu się udawało) żebym ruszył do przodu. Postanowiłem jednak nie słuchać się złotych rad. Jakieś 3 sekundy później zza winkla wychyliło się pół twarzy wroga. Jedna kulka, jeden wróg. "Headshot! First blood!" - zaśpiewały chóry anielskie w mej głowie, a morale poleciało na orbitę Plutona i z powrotem. Nawet nasz przydziałowy przestał szeptać. W związku z tym podbiegłem kolejne 2 garaże i znów wycelowałem. Minęło znów kilka sekund - wychyliła się kolejna pół-głowa. Jedna kulka, jeden wróg. "Headshot!" - powtórzyły chóry anielskie! Niesiony entuzjazmem sięgnąłem po glocka i nie oglądając się na skradającego się nadal kawałek za mną sojusznika skoczyłem za winkiel gotów do dzikiej serii - lecz niestety było tam pusto. Zakrzyknąłem - czysto! Przyszedł mój towarzysz broni i ostrzega mnie, że tu, w środku na pewno są. Odparłem, że ja wolę iść dalej i pobiegłem na pozycję startową wroga. W oddali zamajaczył mi kolejny przeciwnik - ostrzeliwywał się z dziewuchami (Krzyś chyba już poległ do tego czasu). Z tej strony nie było jak podejść, ale zobaczyłem fajne drzewko prowadzące na dach garażu, w którym siedział zły. Wkitrałem się i zobaczyłem jeszcze jednego skitranego w garażu niedaleko. Shotgun w dłoń, jedna kulka, jeden... team kill. Chóry anielskie milczały o dziwo, lecz diabeł obecny również gdzieś w mej głowie podszepnął "dobrześ zrobił Chochole, czyż nie jest powiedziane; każdą zniewagę, choćby nieświadomą w słowach uczynioną po dziesięciokroć pomścij strzałem w plecy?". Pomachałem sojusznikowi udającemu się do Valhalli na przeprosiny i ruszyłem po dachach na stealth modzie. Doczłapałem się nad wroga i serią z glocka doprawiłem. "AsgMichalin wins the round" rozległo się wokół wespół ze złocistym światłem z nieba spadającym na pole po bitwie.
Podsumowanie po rundzie:
AsgMichalin:
Dziewczynki - żywe.
Ja - żyw tokowo.
Krzyś - zabity, ale gadał akurat przez telefon
Nasz sojusznik - zabity przez tzw. Friendly Fire
Shamo:
Pozamiatane
Runda II niebawem.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Chochol dnia Pią 16:33, 13 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Chochol
Ojciec Założyciel

Dołączył: 05 Cze 2006
Posty: 2022
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Michalin of course
|
Wysłany: Pią 20:27, 13 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Runda druga:
Zaczynamy z drugiej strony kwadratu. Szybki plan kto na lewo, kto na prawo. START! Sprint w ten róg co poprzednio, tylko że zatrzymałem się na zewnątrz garaży za rogiem, po zewnętrznej, gdzie jak się spodziewałem, nikt NICZEGO się nie będzie spodziewał. No niestety - zamiast Niczego musiałem ja wyskoczyć, akurat wrogom gdy się skradali pode mnie bacząc pilnie na przeciwną stronę. Seria z glocka, 2 fragi (Po rundzie już Franek załamany powiedział, że dali się zrobić jak dzieci, a okazało się, że zobaczyli w oddali Magdę i ruszyli za nią prosto pode mnie - na przynętę dziewczynę rzuciliście - żalił się dalej) i znów na skrzydłach chwały pofrunąłem jak Kmicic za Azją do ich pozycji startowej. Tam zobaczyłem wroga na dachu - widać uznali już, że dachy jednak są całkiem dobrym posunięciem. Wkitrałem się więc po betonowym bloku upatrzonym poprzednio i zacząłem z shotguna szyć kulkami. Wróg się tarzał w krzakach na tym dachu, ale którąśtam dostał prawdopodobnie - bo zszedł (choć tu akurat nie wiem czy ktoś inny go nie ubił). Dalej obchodziłem sajt 2 razy ale ostatni gdzieś się czaił i chyba po dłuższym czasie dziewczyny nasze bojowe go upolowały w jakiejś dziurze.
Wygralim i tę rundę, choć już nie pamiętam kto u nas zginął, chyba tylko Krzyś
Nastepnie nastąpiło szukanie następnej miejscówki, przybycie nowych graczy (wyrównanie składów do 6 na 6 (albo 7:7 - nie pamiętam ) i koniec końców:
Runda trzecia; obrona domku:
Mały domek, ze 4 pokoje parterowe, wszystko z jakiejś dykty. Obok jeziorko, 2 wały ziemne i dużo krzaczorów. Po dopytaniu się czy mamy obowiązek siedzieć w środku, czy możemy sobie zaczaić się na zewnątrz, ustaliliśmy plana wstępnego. Team siedzi w domku, a ja z Krzysiem zaczajamy się na tyłach i w odpowiednim momencie wskakujemy im na tyły. Zakampliśmy więc we 2óch w domku działkowym obok. Czekaliśmy sporo, coś się zaczęło dziać, dłuższy czas nikt nie wychodził to i ruszyliśmy. Okazało się, że to nasi się wiercą, bo wroga nadal ani widu, ani słychu. Wróciliśmy zatem na pozycje. Po kolejnym odczekanym czasie pojawili się jacyś źli. Z naszej pozycji na tyłach nie bardzo ich widzieliśmy, ale w końcu jeden nam mignął na wale. Podeszliśmy bliżej. Krzyś ostrzeliwał pozycję wroga, a ja przeczołgałem się przez wysokie trawy, potem za kolejnym domkiem przeszedłem i wparowałem im całkiem na tyły. Jeden jak na patelni - stoi pod ścianą domku naszego i robi reload'a. Tym razem chyba 2 kulki z shotguna były potrzebne, ale zorientował się delikwent, że coś się dzieje, kiedy dostał tą drugą. W tym momencie chóry anielskie zanuciły pierwszą nutę, ale przerwały im odgłosy strzałów z krzaków. Schowany za drzewem byłem jednak wystarczająco. Oparłem się o drzewo, sięgnąłem po glocka i seria na ślepo - frag. Wszedłem do naszego domku i pytam co się dzieje - a tu wszyscy spokojnie czekają. Znów nic się nie działo za bardzo. Dłuższy czas siedziałem nad jeziorkiem, bo miłe to miejsce, potem kogoś zabiły dziewczynki, a potem już ogłosiliśmy koniec, bo wróg padł cały jakoś w międzyczasie.
Z naszej drużyny padli dwaj z Shamo (mieszanie składów było) i Krzyś.
PODSUMOWANKO
Tak to wyglądało ogólnie. Kiedy jechałem na strzelanie nie wiedziałem, że zagramy team vs team. Wziąłbym wtedy więcej luda pewnie. Jednakże wstępnie się już ustawiłem z Franciszkiem na bitwę taką większą. Oni się zbiorą w jakiś skład i wtedy wybierzemy od nas paru najlepszych wymiataczy i pojedziemy zagrać duella. Ale to dopiero za jakiś czas. Dziewczyny są już zaklepane na bank do naszej reprezentacji jak by co.
Poza tym oczywiście zaprosiłem ekipę tamtą do wpadania na nasze strzelanki. A niejeden patrząc na Zojkę i Magdę odpowiadał: na pewno wpadniemy!
A ja oczywiście po tym steku bałwochwalczych opisów akcji jeszcze raz się pochwalę; nie zginąłem ani razu. Każdy wróg który mnie spostrzegł ginął max 2 sekundy później, czuję, że na tym team deathmatch'u międzydrużynowym zasłużyłem na swój tytuł w kartotece. W sam raz to był prezent na moją 8ą gwiazdkę
Musimy więcej takich gier grać z innymi drużynami, morale ma się wtedy niesamowite, zupełnie inna historia, no powaga. Teraz rozumiem jak się czuła ekipa z pogromu moherów.
Viva l'AsgMichalin!
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Chochol dnia Pią 20:33, 13 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Roddy
Sierżant

Dołączył: 29 Mar 2008
Posty: 143
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Radość stolica reszta okolica :)
|
Wysłany: Pią 22:08, 13 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
no takie ustawki team vs team to napewno fajna zabawa chetnie bym wziol w czyms takim udzial ale taka prawda ze wiekszosc teamow ma limit do 350 albo wyżej wiec nie czesto bedzie na to okazja pewnie...mimo wszystko gratki za zmiecienie tamtych
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Zojka
Młodszy Chorąży

Dołączył: 10 Maj 2007
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:41, 14 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Jechałyśmy z Madzią w lekkich nerwach, bo Chochoł troche nas nastraszył mówiąc, że będziemy grać z niezłymi wyjadaczami. Bałyśmy się więc, że niepodołamy, albo przyniesiemy wstyd ASGMichalin
Na szczęście okazało sie na miejscu, że i atmosfera i większość ludzi była bardzo fajna
I mam nadzieje, że powtórzymy spotkanie
Zaczęło się od dzielenia grup wylądowaliśmy wszyscy razem plus 1 dodatek, który chyba nie był za bardzo zadowolony, że do nas trafił. Co chwila walił jakimiś tekstami w stylu" Ja jestem indywidualista więc nie liczcie na mnie" albo pouczał Chochoła jak ma atakować. Gdy to usłyszałam zaniemówiłam z oburzenia i nie mogłam zrozumieć jak chochoł może stać słuchać tego i się spokojnie usmiechać A potem był start i równie dobrze mogłybyśmy usiąść
i smażyć kiełubaski na ognisku bo Chochoł zniknął pojawił się znów zniknął i już było po rundzie
Podsumowują bitwy z innymi drużynami są bardzo fajne bo wybijają z rutyny np w trakcie obrony domku z przyzwyczajenia poszłyśmy z Magdą na tył pewne, że przeciwnicy zaczną wsuwać się różnymi dziwnymi dziurami przez dach i okna,[czyżby jakiś podświadomy lęk nabawiony przez spotkania z Laską?...] zabarykadowałyśmy więc okna i drzwi jakimiś tekturami i deskami, a tymczasem główna bitwa ku naszemu zdziwieniu odbyła się od frontu, a od tyłu pojawiły sie może ze dwie osoby...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Litrowy
Starszy Kapral

Dołączył: 13 Wrz 2006
Posty: 110
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 16:34, 15 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Wchodzę w taką zabawę. Beze mnie nie może się taka jatka odbyć. Najwyżej odwołam wszystkie remonty i inne takie.
Wielkie gratki i szacun.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|